"Przed i po" - odcinek 1. [SANTA MADDALENA]

 
dolomity1-przed-po-fb.jpg

Nie da się ukryć, że autorska wizja fotografa ma olbrzymi wpływ na końcowy wygląd zdjęcia. Oczywiście, kluczowe jest światło, znalezienie się we właściwym miejscu o właściwej porze, ciekawy kadr, lecz nie mniej ważna wydaje się staranna obróbka. Słowo, które zupełnie niesłusznie dla wielu osób ma wydźwięk pejoratywny.

“Nie lubię obrabianych zdjęć” - teksty tego typu zdarza się przecież czytać w komentarzach pod zdjęciami. Niestety trzeba przyznać, że ich autorzy mają zazwyczaj niewielkie pojęcie o fotografii (nic w tym złego, przecież nie każdy musi się na niej znać). Na etapie wykonywania zdjęcia mamy możliwość wybrać format pliku JPG lub RAW, a tym samym określić, czy chcemy, aby aparat “obrobił” zdjęcie za nas według zadeklarowanych mu ustawień czy chcemy wykonać ten proces od początku do końca sami. Takie możliwości daje nam plik RAW, z którego - najprościej mówiąc - wyciągnąć możemy znacznie więcej danych niż z jotpega. Warto przy tym zaznaczyć, że zdjęcie w formacie RAW nie odzwierciedla tego, co widzą na żywo nasze oczy. Zazwyczaj jest bardziej blade, pozbawione kontrastów…i czeka na odpowiednie wywołanie :)

Chciałbym rozpocząć tu serię "Przed i po”, której celem będzie pokazanie Wam różnicy pomiędzy surowym plikiem RAW a końcowym efektem obróbki na podstawie wybranych przeze mnie zdjęć. Finalny obraz jest oczywiście owocem autorskiej wizji. Gdyby ten sam plik RAW nakazać przepuścić przez program graficzny 10 różnym fotografom, gwarantuję Wam, że każdy obrobiłby zdjęcie po swojemu. Fotografia to sztuka patrzenia i to czyni ją piękną.

Nie przedłużając, lecimy z pierwszym zdjęciem. Jest to fotografia wykonana o zachodzie słońca w malowniczej dolinie Val di Funes w Dolomitach. Klasyczny kadr przedstawia wieś Santa Maddalena na tle postrzępionych, potężnych skał.

Surowy plik RAW:

 
IMG_6509 — kopia raw.jpg
 

Zdjęcie po obróbce:

 
IMG_6509kopia2.jpg
 

Jak Wam się podoba?

Dzięki za wizytę i zapraszam Was również na swój profil na Instagramie.

 
Krzysztof Baraniak